piątek, 14 marca 2014

Pocztówki z Hiszpanii / Postcards from Spain

English translation - below.

Nie mam teraz zbyt wiele czasu na malowanie swoich "prywatnych" ilustracji - nad czym, mówiąc szczerze, zbytnio nie ubolewam bo w toku jest kilka barwnych i ciekawych projektów, których finału również z niecierpliwością wyczekuję. Ale nie ma rady, coś na boku, na kolanie powstać musi - szczególnie w nowym miejscu i w obliczu zmian. Nie wiem czy to jeszcze pasja, czy już pracoholizm, "odpoczywać" od malowania malując, ale mimo wszystko nadal będę obstawiała to pierwsze. ;)

Między pracą, a... pracą pomalutku powstaje taka oto osobista seria - pocztówki z Hiszpanii. Jej częścią będą nie tylko ilustracje, ale i fotografie, niekiedy doprawione szczyptą liternictwa czy "ubrane" w subtelną graficzną formę. Inspiracją jest, oczywiście, to co mam przed oczami, pod stopami, to, co dociera do moich uszu i czego doświadczam. Pocztówki uzupełnia krótki opis tego, o czym opowiadają. Oto mój przepis na hiszpańsko-polski sos o smaku słodko-kwaśnym - odrobina słodkiego zachwytu i garstka kwaskowatej ironii, bez której obejść się nie może. ;) Serwowanie czas zacząć:



Pocztówka #1 - Kawiarenki, cukierenki i... legginsy


Słoneczny dzień i stoliki na dworze pozajmowane, od brzegu do brzegu. Wysiadywanie na ulicach. Szczególnie cieszy widok starszych pań, odważnie kroczących ulicą w barwnych legginsach, par w sędziwym wieku, które - zamiast siedzieć przed telewizorem w domu - prowadzą życie towarzyskie. Nie ma tu miejsca na "to już nie wypada". Jest: "mam ochotę ubrać się kolorowo, wyjść na kawę, cieszyć się słońcem, pogadać". I wychodzi się - rodzinami, parami, grupami. Wszędzie cukiernie, słodycze, słodkości. Hiszpanie kochają ciasteczka i ciasta, to widać na każdym kroku. I choć po cichutku przyznam, że jednak nierzadko tęsknię za polskimi wypiekami, słodycze i legginsy to dwie miłości, które podzielam. :) I nawet jeśli przystopuję z tą pierwszą, to w drugiej kwestii podzielę zapewne los Hiszpanek i legginsy dłuuugo nie znikną z mojej garderoby. ;)



Pocztówka #2 - Doniczki z Estepony


Estepona to przyjemne miasteczko, w którym na wejściu moją uwagę przykuły kameralne, kręte uliczki ozdobione barwnymi doniczkami. Teraz, mówiąc "Estepona" od razu mam je w głowie. Niemal każda uliczka przy rynku oznaczona jest "swoim" kolorem donic. Jest tu nawet alejka miodowych doniczek w kropki. Niby nic, doniczka - a jednak człowiek się uśmiechnie.


Pocztówka #3 - Hiszpańskie dzieciaki


Nie od dziś wiadomo, że dzieci bywają mistrzami generowania dźwięków o rekordowym natężeniu. Tytuł "Mistrza Mistrzów" i Władców Decybeli należy się jednak dzieciom z Hiszpanii. Tu ogólnie głośnych postaci nie brakuje (ja czuję się tu taka cichutka i powściągliwa - kto wie, ten rozumie :D), ale małe postacie w grupie zorganizowanej biją rekordy. Jeżeli przyjeżdżasz do Hiszpanii i czujesz, że dom trzęsie się w posadach, ze ścian sypie się tynk, a na klatce schodowej słyszysz okrzyki, jak gdyby ktoś kręcił western i horror jednocześnie - zanim zaczniesz podejrzewać wojnę, kataklizm, klęski żywiołowe czy egipskie plagi - wyjrzyj za drzwi. Tak, to mogą być dzieci.







Taka mała ilustrowana porcja wrażeń na dziś. Kolejne pocztówki - zapewne niebawem. :)

EN

I don't have too much time for painting "private" illustrations - and honestly, I don't feel sorry about that because in progress I have couple of colorful and interesting projects and I'm looking forward for their final effect. But no way, I have to make someting more - especially in the new place and during the changes. I don't know if it's still a passion or already a workaholism - well, let's say that I bet on the first version. ;)

Here's, between work and... work, slowly, I'm making my personal series - postcards from Spain. As a part of it I want to use not only illustrations but also photos, sometimes flavoured with a pinch of lettering or "dressed" in subtle, graphic form. Inspiration is, of course, all that I have in front of my eyes, under my feet, what reaches my ears and what I experience. Postcards are complemented with a short description of what they show. Here's my recipe for sweet & sour Polish - Spanish sauce - a bit of sweet delight and a handful of sour irony - just cannot do without it. ;) It's time to start the serving: 

Postcard #1 - Cafes, pastry shops and... leggins

Sunny day - and tables outside are full. Sitting on the streets. Especially enjoy seeing older ladies, which are walking with courage in colorful leggins, old couples which - instead of sitting in the house in front of TV - socialize. There's no place for "it's not proper". We have here "I want to wear something colorful, drink a coffee, enjoy the sun, talk". And people go, with families, couples, groups. Sweets are everywhere. Spanish people love cookies and pies and you can see this for sure. Even if quietly I must say that anyway I miss the taste of Polish pastries, sweets and leggins are my two loves, which I share with them. And even if I'll stop with the first one, I daresay that in second case I'll share the fate of Spanish women and leggins will stay in my closet for a looong time. ;)

Postcard #2 - Pots from Estepona

Estepona is a nice town, where at the entrance intimate, winding streets decorated with colorful pots definitely caught my attention. Now, saying, "Estepona" once I have them in my head. Almost every street is marked with "its own" color pots. There is even an alley of colored honey pots with dots. Just the pot, nothing special - but it makes me smile.

Postard #3 - Spanish kids

It is widely known that children tend to be masters of generating sounds with a record intensity. However, the title "Champion of Champions" and the Master of Decibels belongs to children in Spain. Generally, you can find here plenty of loud people (I feel here so quiet and restrained - who knows me, knows what I mean :D), but the small people in organized groups break records. If you are coming to Spain and you feel that the house shakes and  you can hear the cries, as if someone makes a western and horror at the same time - before you'll start suspecting the war, some disaster or plagues of Egypt - look out the door. Yes, it may be children.

That's the small illustrated portion of impressions for today. Next postcards - soon, I think. :)