niedziela, 22 września 2013

Róż, hard core i koronki / Pink, hard core and laces

 English translation - below.

Oto nastał dzień, w którym włosy panny młodej (znające już chyba wszystkie kolory tęczy) stały się różowe jak magiczne buciki na jej stópkach. Dzień, w którym Alicja z Krainy Czarów (jak wizerunki panien młodych nie robią na mnie zwykle zbytniego wrażenia, tak tu rzec muszę całkiem szczerze - wow) ze świętą sową pączkową wytatuowaną na ramieniu stanęła obok swego scream hardcore'owego Jamesa Deana ;) - i hajtnęli się. Akt ślubu jeszcze cieplutki - podobnie jak kartka, którą wykonałam na specjalne zamówienie ich przeuroczej świadkowej. Toasty wzniesione, ryż rozsypany. A karta wygląda tak:






Tył kartki / Back of the card


EN

Here came the day when the bride's hair (probably already familiar with all the colors of the rainbow) became pink like magical shoes on her feet. The day on which Alice in Wonderland (images of brides do not impress me much usually but here I have to say quite honestly - "wow") with the sacred owl of donuts tatooed on her shoulder, stood beside her scream hardcore James Dean ;) - and they got married. Marriage certificate is still warm - just like the card that I have performed on request of their charming witness. Toasts raised, rice spilled. And the card looks like this (above).

wtorek, 17 września 2013

Logo "dwa w jednym" / Logo 2 in 1

English translation - below.

Projekt, który powstał już jakiś czas temu czyli logo "dwa w jednym" - znak miał bowiem pasować do dwóch nazw: Mobby Dick (tak, to nie błąd - "Mobby", nie "Moby" - taka nazwa) i Długowieczni (dlugowieczni.pl). Idea - MD -> DW, obrót o 180 stopni plus małe różnice tkwiące w detalach. I moment, w którym udaje się znaleźć Font Idealny, ten jedyny, pasujący do koncepcji jak żaden inny - czyli radość dla grafika. :) I tak dalej. Efekty - poniżej.

Przy tejże okazji zaktualizowałam również nieco graficzną część swojego portfolio (Jakkolwiek zwykle mówię więcej o tym z ilustracjami, w nim też więcej się dzieje, moje portfolio niezmiennie ma dwa człony - ilustracyjny i graficzny właśnie; dziś na tapecie ten drugi). Wszystko można zobaczyć tutaj.










EN

Project which I've made some time ago - logo "2 in 1" - symbol which supposed to fit to two names: Mobby Dick (no, it's not a mistake - "Mobby", not "Moby" - it's just the name) and Długowieczni (eng. long-lived). Idea - MD -> DW, 180 degrees rotate plus little (but important) detail differences. And finally - the moment when you're finding the perfect font, the best one for your logo concept - happiness for a designer. :) Etc. Effects - above.

In this occasion I've made some updates in my "graphic design" part of portfolio (however I usually talk about my illustrations, my portfolio constantly has two parts - illustrative and graphic. Today - it's time for second one). All you can see here.









czwartek, 12 września 2013

Happiness + Wellbeing Facebook Cover

Świeży projekt - obrazek w tle + profilowy na facebookową stronę australijskiego Happiness + Wellbeing Magazine

Brand new project - cover + profile pic for Facebook page of Australian Happiness + Wellbeing Magazine




Przed obróbką - jeszcze na papierze / Before modification - still on paper


wtorek, 10 września 2013

Ding-dong!

English translation - below.

Dziś będzie nie tylko dzwoniąco, ale i... miaucząco. Właściwie to chciałam zatytuować posta "Ding dong... miau" czy coś w tym rodzaju, ale to już chyba byłoby trochę nie do ogarnięcia :D więc zachęcam po prostu do dobrnięcia do końca tekstu (pod fotami), a tam - zabrzmi "miau" właśnie. 

Zapowiedź była w poście "Amsterdam, street art i rowerowe dzwonki". Po raz kolejny "zadzwoniło" po cichutku podczas "Metamorfozy Błękitnej Strzały". A teraz, choć zbliża się jesień - jest to czas całkiem odpowiedni by rozdzwonić (i nakręcić!) się na dobre. I nie mam tu na myśli dzwonków w szkole, których dźwięk nakręca do wybiegania na przerwę. Jesień to piękna pora na rowerowe wyprawy...

No dobra, koniec tego lirycznego copywritingu. ;) Do rzeczy. Pomalowałam dzwonki. Każdy inny. Do tego - ręcznie lepione i ręcznie malowane nakrętki na wentyle. Pierwszy, unikalny wypust. Metalowe, holenderskie ding-dongi dzwonią wyjątkowo donośnie. A nakrętki pasują do nich - też wyjątkowo - dobrze. Resztę widać gołym okiem tu, na zdjęciach. A wszystko to, jeszcze ciepłe i całkiem nowe - do kupienia w moim sklepie na Decobazaarze

Przy tejże okazji można wyszperać również zacne upusty na starszy, biżuteryjny asortyment. :)






Zdjęcia / Photos: Feliks Marciniak

Uwaga! Koci zestaw bierze udział w mojej raz po raz powracającej miniakcji "10% dla Zwierza". Ta właśnie część dochodu ze sprzedaży kociego dzwonka i nakrętek z łapkami trafi tym razem do Fundacji Ebra - Koci Zakątek. Fundacja przeżywa teraz prawdziwe oblężenie więc jeżeli ktoś wie, że jest w stanie pomóc - nie tylko przygarniając kotka, ale choćby przekazując wskazaną kocią karmę, zachęcam do wspierania Ebry bo robi naprawdę dużo dobrego dla miauczących obywateli. :) Więcej info o nich i o tym, co i jak czynić - na facebookowej stronie Ebry.


EN

Today will be not only ringing but also... meowing. Acctualy I wanted to entitle this post "Ding dong... meow" or something like that, but this would be a bit confusing. :D so I just encourage to last to the end of this post and there - the "meow" sounds.

The forerunner was in post "Amsterdam, street art and bicycle bells". Next time it was "ringing" quietly during the "Metamorphosis of the Blue Arrow". And now, even tough the autumn is nearer and nearer - it's quite good time to ring for good. I don't have any school bells on my mind. Autumn is just a beatiful time for bicycle trips...

Ok, it's time to stop this lyric copywriting. ;) To the point - I've painted some bicycle bells. Every bell is different. I've also made bicycle valve caps. First, unique series. Metal, Dutch ding-dongs are ringing outstandingly loud. And valve caps suit to them - also outstandingly - good. The rest you can see here, on photos. And all, still warm and brand new - you can buy on my shop on Decobazaar.

In this occasion you can also search out some nice discounts for older, jewelry product range. :)

Attention! Cat set takes part in my coming back from time to time again mini action "10% for the Beastie". This part of profits from the sale of "cat bell" and valve caps with cat paws this time will go to the Foundation Ebra - Cat Corner. The Foundation has hand full of work now so if anyone is able to help - adopting a cat, or even giving the indicated cat food, I encourage you to support Ebra because it gives a lot of good for meowing citizens. :) More info about them and about what and how to do it - on the Ebra's Facebook website.










poniedziałek, 2 września 2013

Święto ilustracji i owocny weekend w Berlinie / Illustration feast and fruitful weekend in Berlin

English translation -below.


Trzy ostatnie dni zeszłego tygodnia spędziliśmy w Berlinie. Głównym, ale nie jedynym celem naszej wyprawy był Illustrative - jeden z największych europejskich festiwalów ilustracji. Wystawę, rozmieszczoną na kilku piętrach budynku Direktorenhouse, można oglądać od 31. sierpnia do 8. września. 30. sierpnia odbyło się natomiast otwarcie dla zaproszonych osób. Wraz z Feliksem mieliśmy przyjemność trafić na listę gości i wziąć udział w ilustracyjnej "prapremierze". To wydarzenie, wraz z kilkoma szczególnymi miejscami i barwnymi ulicznymi migawkami sprawiło, że ten weekend był dla nas inspirujący... i smakowity. ;)



Przywitano nas dźwiękami bębnów i akordeonu, które to miały umilić długi czas oczekiwania na wejście. Czekać jednak było warto...



Ella Cohen:



Sarah Mazzetti:


Fragment jednej z ulubionych festiwalowych prac - Tessar Lo:


Polska, jako gość specjalny tegorocznej edycji festiwalu Illustrative bez wątpienia miała się czym pochwalić.

Piękny pattern Katarzyny Boguckiej:



Ola Niepsuj

Magdalena Karpińska:


I kolejna z ukochanych ilustracji wystawowych. Anna Goszczyńska - jest moc:


Oprócz klasycznych ilustracji 2D - iluminacje na ścianach, instalacje, trójwymiarowe obiekty. Tu - barwne (i najwyraźniej - szalenie pracochłonne) ptaki José Surisa:



(Oczywiście, na tym zdjęciu uchwyciłam chwilkę, w której pozazdrościłam tej pani typograficznej bluzki. ;))

Styl Victora Castillo to może nie do końca mój typ ilustracji, ale na żywo jego żonglerka "popowo-disneyowskimi" konwencjami i świetnie wykonane ilustracyjne nokturny naprawdę mnie urzekły:


I już poza wystawą - czas wyjść na berliński ulice, zahaczając o (ba, zastygając w) Modern Graphic - miejsce magiczne. Można znaleźć prawdziwe perełki - zarówno od (moich ulubionych) wydawnictw Nobrow i Gestalten, jak i niszowe ziny, klasykę amerykańskiego komiksu i rarytasy z różnych części świata. Przez dwa dni odwiedzaliśmy to miejsce z Felem, maniakalnie przyklejając noski do szyb i kartek, a palce do półek i okładek. Tak, mogłabym tam przyjść ze śpiworem i zamieszkać: 




Ciekawym miejscem okazał się również niejaki The Early Bird Hype - rodzaj concept store'u z ilustracyjnymi gadżetami i ładnie rozplanowanym wnętrzem. Tu znów włączył nam się "syndrom nosków i paluszków"- na syndrom paparazzi, niestety, nie można było sobie za bardzo pozwolić - sympatyczna, aczkolwiek dziwnie zapobiegawcza pani zasugerowała, że zdjęcia (witryny) nie są zbyt mile widziane i ogólnie dość enigmatycznie odpowiadała na wszelkie pytania. Cóż, może przypominałam jej jakiegoś groźnego plagiatora albo napastliwą reporterkę. :D Niemniej miejsce całkiem godne uwagi, a i zdjęć parę powstało (więcej niż dwa, ale tu - akurat takie dwa wybrane):



Oczywiście, nie samymi obrazami człowiek żyje, podniebienie też domaga się inspiracji. Po nie - bezwzględnie do Café Mori. Shake, smoothie czy lasse z owoców tropikalnych (m.in. caju - owoc nerkowca czy gujawa) przegryziony kawałkiem kruchego ciasta - i Magdzie micha cieszyła się przez kolejne pół dnia. Wegańsko, wegetariańsko, pyyycha. Chwalę - bo jest co. ;)


A na deser - garstka ulubionych streetartowych detali:




Zdjęć sporo, ale to i tak tylko przebrana część. Apetyty zaspokojone, można wracać do pracy! :)

EN

The last three days of last week we spent in Berlin. The main, but not the only purpose of our trip was Illustrative - one of Europe's biggest festivals of illustration. The exhibition, arranged over several floors of the Direktorenhaus building, can be seen from 31 August 8th September. 30th August took place the pre-opening for invited guests. Along with Feliks we had the pleasure to find ourselves on the guest list and take part in illustration preview. This event, along with a few special places and colorful street snapshots made ​​this weekend really inspiring... and tasty. ;)

[photo]

We were greeted with sounds of drums and accordion, which had played during a long time of waiting for entrance. Anyway, it was worthy to wait...

[photo]
[Photos with artist's names, among them: "A part of the one of my favourite exhibition illustrations - Tessar Lo" and "another of my beloved pics. Anna Goszczyńska - here's a power"]


Among classical 2D illos - wall iluminations, instalations, 3D objects. Here - colorful (and apparently - extremely laborious) birds made by José Suris:

[photo]

[photo]

Of course, on this photo I've catched a moment when I envied that lady her typographic blouse. ;))

Victor Castillo's style is maybe not really my type of illustrations, but in live version his juggling with  "Disney-pop" conventions and well-made ​​illustrative nocturnes really captivated me:

[photo]

It's time  to go out on the streets of Berlin and check (or better - freeze in) Modern Graphic - a magical place. You can find there some real treasues - from (my favorite) publishers: Gestalten and Nobrow and niche zines, classic American comics and great examples from around the world. For two days, we visited this place with Fel, maniacally sticking noses to the glass and sheets, and the fingers to the shelves and covers. Yes, I could come there with a sleeping bag and live in that place:

[photo]
[photo]
[photo]


An interesting point is also the place named The Early Bird Hype - a kind of concept store with illustrative gadgets and nice nterior. Here again turned to us "syndrome noses and fingers" - the syndrome paparazzi, unfortunately, could not make happen - nice but preventive lady suggested that the photos (of the showcase) are not welcome and generally rather enigmatically replied to any questions. Well, maybe I reminded her a threatening plagiarist or harassing reporter. :D Anyway, it's a quite noteworthy place, and I created a few photos (more than two, but here - just the two selected):

[photo]
[photo]

Of course, we cannot feed ourselves only with looking on pictures - our palates also needed an inspiration. Café Mori is the perfect place for it. Shake, smoothie or lassë made of tropical fruits (for example - caju - a cashew fruit or guava), bitten with a piece of crunchy pastry - and Magda is smiling by the rest of the day. Vegan, vegetarian, sooo yummy. I praise - because it's worth it. ;)

[photo]

And for a dessert - a handful od my favourite street art details:

[photo]

A lot of pics, but it's just selected part. Appetites satisfied, now iI can go back to work! :)