wtorek, 31 grudnia 2013

Szminka i akwarele / Lipstick and watercolors

English translation - below.

Jeden z ostatnich moich projektów - ilustracje do książki (wnętrze, bez okładki) autorstwa Leonie Piper, Gorgeous on a Shoestring, australijskiego wydawnictwa BWM Books. Książka zawiera porady, domowe sposoby i proste wskazówki jak dbać o urodę w każdym wieku, nie wydając kroci na drogie kosmetyki. Jest to druga publikacja, którą zilustrowałam dla tego wydawnictwa (pierwsza to The Secret of Flynn's Island przyp.). Poniżej - trzy przykładowe prace. 

Więcej ilustracji z tej książki można zobaczyć tutaj.








EN


One of my last projects - illustrations (inside the book, excluding the cover) for a book Gorgeous on a Shoestring, written by Leonie Piper, published by australian publisher BWM Books. In book you can find tips, tricks and DIY methods for beauty care which can be used without spending a lot of money for expensive cosmetics. It's a second book, which I've illustrated for this publisher (the first is The Secret of Flynn's Island). Above - three work samples. 

More illustrations from this book you can find here.

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rowerowo, świątecznie / Bicycle & Christmas

English translation - below.

Świąteczną aurę na bloga wprowadzę za pomocą projektów wirtualnych "kartek", które wykonałam dla Velo Polska i Dobrych Sklepów Rowerowych. Dwie zupełnie inne, obie - rowerowe: grafika wektorowa i akwarele czyli przedświąteczny full service. Można je zobaczyć w formie bannerów na stronach głównych obu marek. Wszystko - poniżej.

Wesołych - chwil, min, nastrojów... czego sami chcecie. Nie tylko od święta! ;)











Angielski translation - below.

I'm making Christmas mood on the blog with project of my Christmas "cards" which I made for Velo Poland and Dobre Sklepy Rowerowe (Good Bicycle Shops). Two very different, both - with bicycle theme: vector and watercolors, full service. You can see them in the form of banners on the main pages of both websites. Everything - above.

Merry moments, minutes, moods ... what you want. Not just on holidays! ;)


sobota, 21 grudnia 2013

Dwa koła i kilka dzwonków czyli moje prace w książce / Two wheels and a few bells - my works in the book

English translation - below.


Wczoraj dotarło do mnie cieplutkie i pachnące (tak, jak pachną tylko książki) wydanie Two wheels - publikacja wydawnictwa Index Book (Barcelona). Książka podzielona jest na trzy działy: ProductsGraphics oraz Hotspots (z "gorącymi" punktami na mapie rowerowej - sklepami, kawiarniami, etc.) - oczywiście, wszystko o tematyce rowerowej, wokół roweru i z rowerem w tle. Bardzo się cieszę, że wśród wielu pięknych, znanych i lubianych przeze mnie już wcześniej prac znalazły się i moje wyroby - dzwonki i nakrętki na wentyle:





A poniżej - kilka przykładów innych projektów, które można znaleźć w środku. Więcej - również na stronie wydawnictwa.


Tour, Rui Alves, 2011



Write a bike, Juri Zaech, 2010



Csepel lookbook, Daniel Blik, 2011



Rapha Performance skincare, Irving & co, 2010



Standert (Berlin), 2012


EN

Yesterday it finally arrived to me - nice, fresh and still warm publication Two Wheels - the book from the publisher Index Book (Barcelona). The book is divided into three sections: Products, Graphics and Hotspots (with the "hot" points on the cycling map - shops, cafes, etc.) - Of course, all is about bicycle, cycling and around cycles. I am very pleased that among the many beautiful and famous projects (a lot of them I loved eariler) I can see also my products - bells and valve caps:

[first photos]

And above - also couple of other interesting projects, which can be found in this book. More you can find also on publisher's website.


środa, 18 grudnia 2013

Kilka zmian i jedna ważna sprawa / Couple of changes and one important thing

English translation - below.

Zmiany w życiu - zmiany na blogu. :) Trochę nowego w zakładkach "About" (o mnie) plus nowa, ikonkowa nawigacja w "Workshops", "Portfolio" (w samym portfolio też trochę uaktualnień) i "Facebook +co." A poniżej - nowiutkie, świeżutkie ikonki postanowiły zaprezentować się w wersji wkurzająco-gifująco-migającej - taddam:


A jak sprawdzają się w wersji praktycznej - można zobaczyć w górnym menu.


Przy tejże okazji - jeden ważny komunikat, który wrzuciłam już na Fejsa, ale powaga sytuacji nakazuje wrzucić go i tu. Jakiś czas temu trafiłam na informację dotyczącą Julii - młodej artystki, zeszłorocznej absolwentki ASP, która uległa poważnemu wypadkowi samochodowemu. Wypadek odwrócił jej życie do góry nogami, a jej przyjaciele robią wszystko, co mogą by z powrotem "postawić je do pionu", na tyle, na ile tylko się da. Zorganizowali jarmark charytatywny "Dla Julii", który odbędzie się 22 grudnia. Więcej informacji - tutaj (kliknij w napis poniżej):


oraz w treści wydarzenia na Facebooku.

Przekazałam na ten cel kilka swoich biżuteryjnych wyrobów, m.in. część starszej, lisio-sowiej upcyklingowej kolekcji:



A tu - jeden z moich faworytów, pięknie wydany tomik, drukarska perełka - również do nabycia na jarmarku. Edycja limitowana!


Printscreeny pochodzą z Facebooka (strona wydarzenia dotyczącego jarmarku). 

Gorąco zachęcam do wzięcia udziału w jarmarku - zamiast tracić kasę na marketową przedświąteczną masówkę, można kupić komuś fajny, nietuzinkowy prezent wykonany od serca (jest w czym wybierać). A w tym wypadku prezent będzie miał podwójną moc - dostanie go także Julia. Hmm, czy właściwie trzeba przekonywać? ;)

EN

Changes in life, changes on the blog. :) Some new things in bookmark "About" plus new, icon navigation in "Workshops", "Portfolio" (in portfolio you can also find a little update) and "Facebook + co." And here - new, fresh icons decided to present theirselves in irritating-gif-blinking version - taddam (gif above).

And how they work in more practical version - you can check in menu.

In this occasion - one important information which I already place on Facebook but because of the seriousness of the situation I'm placing it also here, on the blog. Some time ago I found some info about Julia - young artist, last year graduate from Academy of Fine Arts in Warsaw, which had serious car accident. This situation turned her life upside down and her friends ar trying to make all that they can do to turn it back, on the right way. They organised a charity fair "For Julia", which will took place on 22 December. More info - here (click on "Help Julia" text above).

For this purpose I also gave some of my jewellery products, among them - items from my older, owl & fox collection:

[picture above]

And here - one of my favourite items which will appear on the fair - poetry tome (author: Stanislaw Bitka, print: Andrea Martone Studio) - real print treasure. Limited edition!

[picture above]

I encourage you to take part in the fair - instead of wasting money on the markets before Christmas for some mass products, you can buy some cool, unconventional gift made ​​from the heart (there's a lot to choose). And in this case, the gift will have the double power - it will also go to Julia. Hmm, is it really necessary to  convince anybody? ;)



czwartek, 12 grudnia 2013

Rowerowa squaw / Bicycle squaw

English translation - below.

Najpierw były nakrętki rowerowe dla bikebutik.pl. Wspominałam wtedy, że wkrótce będzie następny projekt. Oto i on - rowerowa indianka. Nadruk zaprojektowany dla rowerowego butiku jest już dostępny, na plecaku i eko-torbie. O:





 Zdjęcia / photos: bikebutik.pl


EN

First - there were valve caps for bikebutik.pl. I thought that soon I will show the next project for this e-shop. Here it is - indian bicycle girl. Print, designed for bicycle shop is now available on the eco-bag and backpack. Here it is (photo above). 

niedziela, 8 grudnia 2013

Hello, Algeciras!

English translation - below.

Ale z nas czuby – stwierdził Felek, kiedy szliśmy przez wąską, niekończącą się uliczkę, ciasno utkaną z barwnych, lepionych domków.

W ostatni weekend każde z nas zredukowało swój dobytek do dwóch podróżnych toreb – większej i podręcznej, plus transporter dla kota, by za kilka godzin znaleźć się w Algeciras, na jednym z barwnych osiedli – w krainie, w której czas jakby zatrzymał się w poprzednim ćwierćwieczu. Druciane sklepowe koszyki w miejscowym sklepiku pamiętają jeszcze czasy mojego wczesnego dzieciństwa. Za kasą – chiński sprzedawca bezwstydnie kopci papierosa. Osiedle gęste od domów, podwórka gęste od rozmów – głośnych, intensywnych, wysiadujących przed drzwiami w szlafrokach frotte. Od spojrzeń, reprezentujących lokalny „patrzaizm” w wydaniu, którego nie powstydziłby się najbardziej ciekawski kocur. Ludzie trzymają się tu mocno razem i równie mocno badają wszystko, co nowe. Nie do ogarnięcia jeszcze dla nas, wywodzących się z kraju, w którym ludzie w windzie przyklejają się do ścian (byle jak najdalej od siebie), a na ulicy  nierzadko chętniej poznają każdą ryskę na swoich butach niż spojrzą drugiemu człowiekowi w oczy. Inna sprawa, że staliśmy się tu taką lokalną „atrakcją”, egzotyką w kraju, który dla nas był (i wciąż przecież jest) poniekąd egzotyczny. Zawsze gdy się gdzieś przybywa po raz pierwszy wychodzi na jaw, jak mało wiemy (albo jak dużo jeszcze nie wiemy) o danym miejscu/człowieku/smaku/czymkolwiek, dopóki nie staniemy z nim oko w oko, twarzą w twarz. Nawet jeśli część doświadczeń pokrywa się z tym, czego udało się dowiedzieć wcześniej, z okruszków codzienności wciąż przesiewa się mnóstwo nowego. Cóż, książki kształcą, podróże – jeszcze bardziej.

Językowe niedostatki nie pozwalają nam jeszcze lepiej poznać tubylców, mali sąsiedzi są jednak nieustraszeni. Pukanie w okienną szybkę - i proszę, jakieś siedem czy osiem małych, ciekawskich buziek wita nas mieszanką hiszpańskiego i podstaw angielskiego: Która godzina? Skąd jesteście? Jaki jest Wasz ulubiony zwierzak? :D

W pierwszej kolejności zapoznajemy się również ze smakami – w końcu tu języka znać nie trzeba, wystarczy język mieć. J Na sklepowych półkach nie brak tych ulubionych od dawna – khaki, awokado, bataty – oczywiście, w bardziej dorodnej wersji. Te ostatnie – niewiele droższe niż polskie jabłka. Wszędzie ciecierzyca w słoikach i karczochy w puszce (doprawdy, aż łezka się w oku kręci na myśl o: „Soję jesz, kotlety sojowe pewnie, tak?... Cieciorka? Matko, a co to takiego?” ;>). Choć drzewa na ulicach uginają się od mandarynek, po te słodkie, „bezołowiowe” wędruje się raczej do sklepu.

Tabliczki z nazwami ulic zdarzają się tu rzadko więc drogę powrotną zapamiętujemy dzięki napisom na domkach i na podstawie pstrokacizny mijanych skwerków i murków. Jakiś czas przed wyjazdem przyśniła mi się taka właśnie miejscowość (sen, który zaskakuje gdy pozwala odkryć się na jawie) – z całym tym klimatem ręcznie zdobionych fasad i mnogością kolorów. Tu – rzeczywiście, zawód ręcznego malarza reklam i szyldów nie został wrzucony między bajki o dinozaurach. Dzięki temu inspiracji „wzorowych” i literniczego handmade’u nie brakuje. O, na przykład:








Rysiek na początku wystraszył się lokalnego gwaru, ale już parę godzin później zwiedzał kąty bez obaw, polski kocurek na obczyźnie. Gwar  lekko spłoszył nie tylko jego – nawet ja poczułam się tu małomówna, powściągliwa i cichutka (Szanowna Rodzino, Przyjaciele i Znajomi – proszę nie parskać na klawiaturę). Chyba niewiele kotów ma okazję doświadczać takich teleportacji i  przyznać trzeba, że pewnie też  niewiele zniosłoby je tak dzielnie. Stwierdzam, że mój drogi asystent w trakcie ekspedycji sprawdza się doskonale.

I tak oto, cała trójka wylądowała w kubiku z kominkiem, tarasem frontowym, i drugim, ukrytym między murami domu - z widokiem na konie i piracką konstrukcję strychopodobną na dachu (?) sąsiedniej chatki, pilnowaną przez koty (zdjęcie poniżej) i gołąbka z jedną nogą. Wewnątrz – kamienne podłogi, chłodne bezlitośnie, czekające na upalne dni, by ujawnić swą dobroczynność. Na zewnątrz - betonowe ławki. Tu pewnie żadna z ciotek i babek nie ostrzega młodej panny przed tym, że dostanie wilka.


Masło roztapia się na batatach (ciekawa jestem, czy i kiedy mi się „przejedzą”). Przed oczami – odmiana czasowników, czas na językową edukację! Za oknem huki jakieś, dziecięce śmiechy, śpiewy dorosłych, biegi, skoki – wydawać by się mogło, że dom budują, burzą i budują z powrotem, ale to zwykła, sąsiedzka codzienność.

A całkiem niedawno widziałam „nasze” boćki na latarniach. Też przyleciały na południe.

Tak, Feleczku, jesteśmy czubami. Jak dobrze.



EN

We are freaks – said Feliks, when we were going along the narrow street without end, tightly weaved with colorful houses.

One week ago each of us reduced our property to two bags – on bigger and one handy, plus a bag for cat and after it we arrived to Algeciras, on the one of colorful housings – in the place where the time stopped in the previous quarter of a century. Wire baskets in the local shop still remember the times of my early childhood. Behind the cash register – chinese seller shamelessly smokes his cigarette. Housing thick with houses, yards thick with discussions – loud, intensive, sitting in front of the door in terry bathrobes. A lot of looks, which are representing cat curiosity. People stick together here strongly and they equally strongly checking all new. Still not to grasp for us, persons from the country where people in elevator are “sticking” to the walls (to as far from each other as they can), and on the street  often rather meet every scuff on their shoes than look to the other man’s eyes. Another thing is,  that we became some local „exotic attraction” here – in the country which was (and, indeed, still is) exotic in some way for us. Always when we arrive to some place first time we can see, how little we know (or how much we still don’t know) about the place/man/taste/whatever, until we won’t meet him/it face to face. Even if the part of those experiences coincides with our earlier knowledge, from the crumbs of everyday we can still sift a lot of new things. Well, books teach, traveling – teaches even more.

Because of weak language skills we still can’t meet local people better but small neighbours are fearless. Knocking on the window glass – and here they are, some seven or eight small, curious faces are saying hello to us with the mix of Spanish and basic English: What time is it? Where are you from? What’s your favourite animal? :D

First we’re also meeting some tastes – we don’t need to know the language for it, we just need our tongues. J On shopping shelves I can find my favourites and well known – khaki, avocado, sweet potatoes – of course, in more comely version. The last ones – not much more expensive than polish apples. Chickpeas in jars and canned artichokes are everywhere (oh really, I’m missing the questioning: „Oh, you eat soya beans, soya cutlets, right?... Chickpeas? My dear, what is it?”;>). Even tough trees on the streets are heavy because of tangerines, the sweet and, „lead-free” version we’re buying in the marketplace.

Signs with streets names can be found rarely here so we’re trying to remember our way back on the basis of writings on buildings and vibrant colours of squares and walls which are passed by. Some time before our trip I was dreaming abort the place which looked just like that (surprising dream, which allows you to discover itself when you’re awake) – with all this mood of hand decorated house facades and great amount of colours. Here – in fact, the job of advertising painter not died and not became a fairytale. That’s why we can find a lot of pattern inspirations and hand made lettering here. For example:

[photos above]

In the beginning Richard (the cat) was affraid of the local buzz but couple hours later he was exploring the area without any fear, polish kitten on the foreign land. He was not the only one who was a bit frightened because of this whole loudness – even I felt soft-spoken, temperate and quiet person here (Dear Family and Friends – please don’t snort on your keyboard laughing). I think that not many cats can experience teleportations like that and I must proudly say that not many of them could be so brave In his kind of situation. I truly reccomend that my dear assistant is perfect for such expeditions.

And that’s how the whole three found its place in the cubic house with chimney, front terrace and with the second one, hidden between house walls – where you can watch horses and see some pirate looks-like-attic construction on the next houses roof (?), guarded by the cats (picture above) and dove with one leg. Inside – stony, pitiless cool floors, waiting for hot days, to show their goodness. Outside - concrete banks.
                                                        
Butter is melting on sweet potatoes (I’m wondering, if and when I will have enough of them). In front of my eyes  – conjugation of verbs, it’s time for a language education! Behind the window – some bumps, laughing kids, singing adults, running, jumping – you could think, that they’re building a new house, then they’re breaking it down and building again, but it’s just a normal daily life in a neighborhood.

And recently I saw "our" storks on lampposts. They also flown here, on South.

Yes, my dear Feliks, we are freaks. How good.

czwartek, 21 listopada 2013

Żyj, kochaj, jedź... / Live, love, ride...

English translation - below.

...To hasło kalifornijskiej marki Cowgirls for a Cause, dla której jakiś czas temu zaprojektowałam poniższy deseń (wzór przerabiany jest wedle upodobań producenta, na potrzeby kolekcji, tu - stworzona przeze mnie wersja wyjściowa).Tricia i Wanda, założycielki Cowgirls for a Cause od prawie dwóch lat wypuszczają sezonowe serie ubrań dla miłośniczek koni i jazdy konnej, część wpływów ze sprzedaży przekazując na pomoc zwierzętom (obie panie wspierają ratowanie koni oraz psów). Miła współpraca z tymi, którzy kochają zwierzęta i chcą im pomagać - takie zlecenia cieszą podwójnie. ;)





EN

...This is the password of label Cowgirls for a Cause (California), for which some time ago I designed the pattern above (the pattern is processed according to the preferences of the manufacturer, for the purposes of the collection, here -  the output version created by me). Tricia & Wanda, Cowgirls for a Cause founders, for almost two years realease seasonal series of clothes for horse and horse riding lovers. They donate the part of proceeds for animal rescue (they supporting horse and dog rescue). Nice cooperation with people who love animals and who want to help them - such work gives a double joy. ;)







piątek, 18 października 2013

La música que despierta a los muertos

English translation - below.

Miałam ostatnio pewną meksykańsko - projektowo - muzyczną misję (tak, zgadza się - niezły mix!). Z słuchawkami na uszach zabrałam się do działania. 

Projekt: bannery do sieci + plakat do druku reklamujące koncert meksykańskiego zespołu Grupo Fantasma (Nazwa eventu - Dia de Los Fantasmas)
Inspiracja: meksykańskie święto Dia de Los Muertos
Klient: Heard Entertainment (Teksas)
Efekt: poniżej. ;)



EN

I recently had some Mexican - design - musical mission (yes, indeed - nice mix!). With the headphones on my ears I've started my action. 

Project: web banners + poster for a concert of mexican music band named Grupo Fantasma (name of the event - Dia de Los Fantasmas
Inspirtation: mexican Dia de Los Muertos
Client: Heard Entertainment (Texas)
Effect: above. ;)

czwartek, 10 października 2013

Nowe zamówienie rowerowo - hendmejdowe / New Bicycle & hand made order

English translation - below.

Jakiś czas temu zostałam zaproszona do współpracy przez bikebutik.pl, dla którego wykonałam serię nakrętek rowerowych. W serii - flirt, "home sweet home", kredki, złote etno, pantery,  i cherry milkshake - cztery pierwsze już dostępne, wiśniowe i dzikie koty - wkrótce. ;) Wszystkie ręcznie lepione i ręcznie malowane.

Więcej o nakrętkach - tutaj.

A już niebawem - kolejny projekt dla bikebutik.pl.




Powyższe zdjęcia:/ Photos above: bikebutik.pl



Some time ago I was invited for cooperation with bikebutik.pl. I've made for this shop the series of bicycle valve caps. In series - flirt, home sweet home, crayons, golden ethno, pantheras and cherry milkshake - first four models are available in shop now, wild cats and cherries - soon. ;) All - hand made and hand painted.

More - here.

And soon - another project made for bikebutik.pl

niedziela, 22 września 2013

Róż, hard core i koronki / Pink, hard core and laces

 English translation - below.

Oto nastał dzień, w którym włosy panny młodej (znające już chyba wszystkie kolory tęczy) stały się różowe jak magiczne buciki na jej stópkach. Dzień, w którym Alicja z Krainy Czarów (jak wizerunki panien młodych nie robią na mnie zwykle zbytniego wrażenia, tak tu rzec muszę całkiem szczerze - wow) ze świętą sową pączkową wytatuowaną na ramieniu stanęła obok swego scream hardcore'owego Jamesa Deana ;) - i hajtnęli się. Akt ślubu jeszcze cieplutki - podobnie jak kartka, którą wykonałam na specjalne zamówienie ich przeuroczej świadkowej. Toasty wzniesione, ryż rozsypany. A karta wygląda tak:






Tył kartki / Back of the card


EN

Here came the day when the bride's hair (probably already familiar with all the colors of the rainbow) became pink like magical shoes on her feet. The day on which Alice in Wonderland (images of brides do not impress me much usually but here I have to say quite honestly - "wow") with the sacred owl of donuts tatooed on her shoulder, stood beside her scream hardcore James Dean ;) - and they got married. Marriage certificate is still warm - just like the card that I have performed on request of their charming witness. Toasts raised, rice spilled. And the card looks like this (above).

wtorek, 17 września 2013

Logo "dwa w jednym" / Logo 2 in 1

English translation - below.

Projekt, który powstał już jakiś czas temu czyli logo "dwa w jednym" - znak miał bowiem pasować do dwóch nazw: Mobby Dick (tak, to nie błąd - "Mobby", nie "Moby" - taka nazwa) i Długowieczni (dlugowieczni.pl). Idea - MD -> DW, obrót o 180 stopni plus małe różnice tkwiące w detalach. I moment, w którym udaje się znaleźć Font Idealny, ten jedyny, pasujący do koncepcji jak żaden inny - czyli radość dla grafika. :) I tak dalej. Efekty - poniżej.

Przy tejże okazji zaktualizowałam również nieco graficzną część swojego portfolio (Jakkolwiek zwykle mówię więcej o tym z ilustracjami, w nim też więcej się dzieje, moje portfolio niezmiennie ma dwa człony - ilustracyjny i graficzny właśnie; dziś na tapecie ten drugi). Wszystko można zobaczyć tutaj.










EN

Project which I've made some time ago - logo "2 in 1" - symbol which supposed to fit to two names: Mobby Dick (no, it's not a mistake - "Mobby", not "Moby" - it's just the name) and Długowieczni (eng. long-lived). Idea - MD -> DW, 180 degrees rotate plus little (but important) detail differences. And finally - the moment when you're finding the perfect font, the best one for your logo concept - happiness for a designer. :) Etc. Effects - above.

In this occasion I've made some updates in my "graphic design" part of portfolio (however I usually talk about my illustrations, my portfolio constantly has two parts - illustrative and graphic. Today - it's time for second one). All you can see here.